Berg czuje, że jeżeli pozostanie tu jeszcze chwilę — rzuci się do ucieczki. Robi kilka kroków. Teraz porusza się już zupełnie mechanicznie. Za siódmą dynamo znajduje się tablica rozdzielcza. Droga jest dziwnie długa. Bergowi zdaje się, że już ją ominął. Trzeba wrócić. Podnosi latarkę. Widzi dopiero w tej chwili, że stoi pod samą tablicą. W ostrym świetle smugi jak dwoje ślepiów jarzą się oczy zegarów.
Berg wyjmuje z kieszeni palta młot i pilnik.
Oczy zegarów wpatrują się w niego zimno i spokojnie. Ręka w której ściska młotek jest chłodna i pewna. Teraz tylko dużo spokoju.
Oczy manometrów stają się dziwne i magnetyzujące. Bergowi przychodzi na myśl fakir, którego widział w cyrku, ubezwładniającego wzrokiem węża. Teraz czuje to, co czuć musiał wąż, który przyszedł ukłuć, a nie może się poruszyć spętany tym dziwnym wzrokiem. To trwa chwilę. Wtedy ostatnim wysiłkiem woli
Strona:PL Jasieński-Nogi Izoldy Morgan.djvu/043
Ta strona została uwierzytelniona.