Strona:PL Jasieński-Nogi Izoldy Morgan.djvu/050

Ta strona została uwierzytelniona.

obejdzie się bez maszyn? Przecież i tramwaje i wodociągi, z których korzysta każdy, to też maszyny.
Berg nie słyszy do końca. Wychodzi przez tłum na ulicę. Ludzie rozstępują się przed nim. Deszcz pada drobny, jesienny, zamazany, jak płacz. Berg czuje, że go coś dławi za gardło. Cała jego mowa i apel wydają się śmieszną parodją. Poco? Przecież oni są tacy sami jak tamci, tylko trochę mniej „inteligentni”. I zresztą zapóźno.