Strona:PL Jasieński-Nogi Izoldy Morgan.djvu/051

Ta strona została uwierzytelniona.


12.

W parę dni później, gdy wybuchł strajk generalny, Berg wyszedł rano na ulicę. Dzień był jasny, słoneczny. Cisza zalegała place. Tramwaje nie kursowały.
Berg wyszedł na najszerszą aleję i szedł w górę. Ulice pulsują dziwne, jak pijane. Z wszystkich bram wygląda niepokój. Cisza staje się ciężka. Wszystko przyczaiło się, jakby w oczekiwaniu czegoś, co ma się zdarzyć. Berg przyspiesza kroku. Niesamowita cisza zaczyna go męczyć. Chce wrócić do domu.
Na rogu ulicy ktoś chwyta go za ramię. Jasne niebieskie oczy i czapka z daszkiem gdzieś widziane. Mechanik z elektrowni.
— Słyszałem was na sądzie — mówi jasnym, okrągłym głosem. — Nie wszystko