Strona:PL Jasieński-Nogi Izoldy Morgan.djvu/055

Ta strona została uwierzytelniona.

i że skoro nie mogą mu udzielić pomocy w tym komisarjacie, — uda się do innego.
Dyżurny urzędnik starał się go zatrzymać wszelkimi możliwymi argumentami. Wrócił urzędnik, który telefonował i oznajmił, że najdalej za trzy minuty ajenci będą na miejscu.
Przystąpiono do spisywania protokółu.
Nie zdołano jednakże wydobyć od nieznajomego nic więcej ponadto, że dziś wieczorem kiedy był nieobecny w mieszkaniu skradziono mu nogi.
Na samo wspomienie przybyły drżał na całym ciele i chciał biec. Z trudem udało się go zatrzymać.
Przedłużono indagację. Wreszcie na schodach dały się słyszeć kroki.
— Otóż i oni — powiedział przyjaźnie dyżurny — niepotrzebnie się pan niepokoił. —
Weszło sześciu barczystych ludzi i stanęło po obu stronach drzwi.
— Ludzie są do pańskiej dyspozycji — powiedział urzędnik — Pan będzie łaskaw wskazać im drogę.
Berg uścisnął na pożegnanie rękę komi-