Strona:PL Jasieński-Nogi Izoldy Morgan.djvu/057

Ta strona została uwierzytelniona.


14.

Kiedy ocknął się, było zupełnie jasno. Przez niewielkie okratowane okno umieszczone w górze padało białe, oślepiające światło księżyca. Pokój był mały i nie umeblowany. W snopie białego światła mieniły się kamienne kostki podłogi.
Wstał lekko i elastycznie. Dopiero teraz zauważył, że jest skrępowany. Bez najmiejszego wysiłku zdjął z ramion dziwaczny kaftan i cisnął go pod łóżko.
Księżyc świecił jasno i jednostajnie.
— Pójdę na ulicę — pomyślał Berg i zbliżył się do drzwi. Drzwi jednak nie miały klamki i były zamknięte. Wtedy podszedł wolno do ściany, odsunął ją lekkim wysiłkiem i wyszedł.
Na ulicy pochłonął go zaraz rozgorączkowany, pędzący w którąś stronę tłum, Szedł