Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

ojcowskich napomnień, jakie się łaskawie skraplały w ustach sędziwego gubernatora. Skrucha jęła w piersiach Pichonia rzęzić, gdy padały zarzuty, że marnuje dary wyższej świadomości, że się wyzbywa szczerej lojalności, że bunt w nim czuwa. Czyż znowu bezpożytecznie chce ugrzęznąć, jak te setki tysięcy, które bezgłośnie zapadają się rok w rok w noc bezdenną? Niechaj służy wiernie, jako przystało na rzecz zgłodniałego pana, niechaj nie ugania się po marzonych rozłogach, gdyby łobuz wioskowy, na łąkowiu ścigający motyle. A Honorcia nie omieszkała dodać z wdziękiem, że posłusznemu przypadnie w udziale sowita nagroda. Wreszcie zadudniła karoca na bruku miejskim i osadziła się przed celą więzienną. Przy rozstaniu, które nosiło cechy rodzinnej czułości, uścisnął starzec kostropatą ręką dłoń swego bogdanka, przez co go, przemocą wprawdzie, ale silnie zobowiązał.


Z lekceważącą swobodą wyszedł pan Pichoń z więzienia, gdy go oswobodzono dla braku dowodów. Na żądaną kaucję złożył pokaźną paczkę rumianych papierków, do znacznej sumy dodając jeszcze bardziej znaczący uśmieszek.
Widocznie zmizerowany na ciele, w zatwardziałym wywyższeniu wcale nieugięty, wkroczył na przeludnione corso, spokojnie oglądając przepyszne sklepowe wystawy. Wywołał popłoch. Sądzono ogólnie, że podejrzany, zezowaty człowiek zechce się wynieść z potulnego miasta. Niektórzy uzasadniali na-