Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

nikt nie mógł jej ocenić. Postanowił przez zjawiskowe oddziaływanie gwałtem ją drugim narzucić. Nienagannie odziany, zasiadał przy suto zastawionym stole, spożywając najwyszukańsze potrawy, spijając słodkie, perlące się wina. Ukryty za płachtą zagranicznego pisma, czynił spostrzeżenia. Biedne ofiary oględzin nieraz aż unosiły się z krzeseł, czując, jak je bierze w kleszcze spojrzeń, niby rak małe rybki na zabawę. Pewna ruda dama, rozwiedziona z mężem suchotnikiem, dopatrywała się w tych oględzinach przedwczesnego wyroku na swe młode ciało. Wśród hucznego grona wnosiła przeciw niemu oskarżenie najmłodsza w mieście mistyczka, dowodząc, że ją wabi ku sobie, by potym pchnąć w noc wieczną.
Najcyniczniejszy ze wszystkich redaktor i wydawca „Odrodzonej myśli“ uważał za reformatorski obowiązek składać panu Pichoniowi zdaleka uprzedzający, przyjacielski ukłon, wedle manjer, przywiezionych z dwutygodniowych rozrywek na bulwarach paryskich.
Młody architekt, o satanicznej twarzy Baudelaire’a, żarliwie narzucał dyrektorowi zawiłe plany stylowych kamienic, bardzo hygjenicznych. Otwarcie głosił zasadę, że tysiące, na truposzach zdobyte, powinny stanowić niby drożdże, na których urośnie wyniosłe ludów dobrodziejstwo, dumne drapacze nieba. Milcząc, gardził pan Pichoń wymysłami potentatów zgłupiałego plebsu.
Słabą łaską obdarzał jedynie obcych przyjezdnych, którzy z zamiłowaniem przysiadali się do sto-