Ta strona została uwierzytelniona.
Ten wykładnik ujemnie nieskończony długo mnie niepokoił i nęcił. Przez konieczność zewnętrzną, przez gromadę rozbieżnych wypadków i rozmyślanie czysto osobiste odgadłem go i zrównaniu narzucam niezwłocznie:
−∞ = śmierć,
a to dlatego, że potęga życia mojego doszła do ustania wartości, zerem się staje, więc wykładnika wymaga, któryby ją do zera doprowadził. Wykładnikiem zaś takim może być tylko śmierć, nawet z nieistniejących rzeczy stwarzająca zero materjalne. Podejmuję więc zmaterjalizowanie nieuchwytnego mego zera według dyktatu, jaki otrzymałem z wewnątrz. Będzie w tym niezamierzona zasługa społeczna.
Zatym ciekawy mój wypadek przedstawić się daje za pomocą określeń krańcowych i brutalnie ogólnych:
życie śmierć = 0
Ocalam życia potęgę, zero moje materjalizuję uczciwie, wykładnik — co prawda — uzyskuję nieskończenie wielki, ale ujemny. Coś się poza tym ukrywa, ale nie pojmuję. Nieskończoność moja nie sprawi mi radości, tyle wolno przypuszczać. Nie bez słuszności. Wieczne spoczywanie n. p. w żołądku żarłoka‑wszechwładcy nie może być wesołe, ani przyjemne czy też wygodne Dotąd jednak zawsze smutny, zgodzić się mogę na zapowiedź niezadowolenia wiecznego i smutku. Smutny dziś wyjdę z mojego kantorku, ale pójdę już, pójdę, skoro tak pięknie wszystko się składa i wypadł rachunek.