Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.
Synka sobie przybrałem, jemu to piszę. Imię jego Franio, Franuś, Franeczek, nazwiska nie pamiętam, zresztą niepotrzebne, moje bowiem przyjmie. W razie niepewności przyjaciel Taras go wskaże panom z władzą wykonawczą. Taras ma czuwać, by Franiowi oddano całą moją własność.
Ostawiam dziecinę niby moją a cudzą. Błąd w układzie ocznych spojówek przybliżył malca do mojego serca. Jest w tym błędzie wielkie do mnie podobieństwo i stąd moja czułość. Mam pewność, że wszelkich rzeczy u niego pojęcie mojemu pojęciu będzie równe i wszystkie moje błędy godnie się powtórzą. Zawsze zdradzałem słabość dla zezujących jednostek. O jednym tylko wspomnę, o Marcinie, płatniczym z „Continental“. Miłemu człowiekowi jedwabną kamizelkę darować zamierzałem. Nie zasłużył jednak, szlachetny błąd pod nóż chirurga oddał, kamizelka w szafie pozostała. Niechajże chłopak, któremu zaufałem, błędu nie poprawia!
Niechaj żyje i kwitnie w dostatku! Precz od nędzy, zdala. Nędza, to stan zdrowotny, to normalność podła, dla gromad zbitych nieodzowna. Wyradza kudłate, zmierzwione chęci i siły śmiesznie silne. Jej spojrzenie krótkowidne, a zawsze biega na szczudłach. Śmieje się wrzaskiem głupowatych małpek, popłakuje wyciem szakali. Serce nędzy, to kokon wołochaty, w którym gąsieniczki żarłoczne się lęgną i pręty winnicy wieczystej obsiędą. Ona to buduje miasta i miasta rozwala, wszech ludzi społem objęła w uścisk serdeczny.
Nie godzi się samotnikowi zaznawać nędzy, jako że przez nią wejść musi w pospólstwo. Samotnik jest jak sąsiad obcy dla domostw