Ta strona została uwierzytelniona.
okolnych, jest jak stały przechodzień przez uliczne trakty, których miana nigdy nie spamięta. Przy gromadzie żadnej nie przystanie, nie ma o co bliźniego zagadnąć. Siedzi bowiem w nim wiedza wszechrzeczy widocznych, a w skrytości jeno z własną ślepotą się zmaga. Gdy musi (stan wyjątkowy) z gorszym bratem się wdawać, wybór czyni wśród ludzi. Unika sytych, zdrowych i szlachetnych. Co mu po nich? Sam dość nasycony, a zdrowie i szacunek jedynie zabawnym ptaszkom w klatce są potrzebne. Gardzi niemi człowiek wolny. Zajrzy niekiedy do pawilonów zakaźnych i na łożu odnajdzie sobie przyjaciela. Pamiętaj, Franiu, jeśli się zanosi kaszlem, czy krew mu popsuła dziewczyna, mózg zwietrzał czy ślepa kiszka ugniata, już zawsze coś wart taki człowiek. Bez obawy jakie słowo przed nim wyrzec możesz. Nawet trzeba.
Rzemiosło moje niechaj syn dalej prowadzi aż po czas, kiedy oświecony i pouczony będzie przez proroków, których ubłagam. Nie wiem, jak się stanie, czy prośby mojej wysłuchają. Ale nauk przecie nie pozostawiam, ze szczerej obawy przed paragrafów niemym smutkiem, gdy stosy zacnych wskazówek zwijają się w ochronne rurki dla smalcu czy migdałów, nigdy nie czytane. Wspomnę tylko, że radbym widział, gdyby Franuś wziął sobie jaką Honorcię, skoro czas przyjdzie pożyteczny i rozpocznie się przyobiecane wędrowanie. Niewiasta może być oporna, jako była moja. Wówczas niech się nie wzdryga i uczyni zbrodnię, najwygodniej według przepisu na trujące ciasta. W zanadrzu trupa mojego przepis ukryty będzie. Przykrej tej przeprawy można uniknąć, nie zastanawiając