Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

czcili nadewszystko. W skupieniu oczekiwali na dalsze rozkazy przemądrego wodza, wszechwiedzącego Posła na Sąd Ostateczny, gdy karne milczenie znieważył dźwięk słów niesfornych, butnych:
— Ja, Książę, w imię sławnej mej niezawisłości protestuję. Suplent, jak zwyczajnie człowiek z roboczego gminu, głupio bredził. Nie mogę się zgodzić, by miał być wyrazem moich dostojnych, książęcych rozmyślań. Suplent niemiły ton bombastu w zadumę naszą wprowadził, z niesmakiem współczesności najwidoczniej jest w zmowie. Można przyjąć, że jesteśmy towarzystwem prawie wyborowym, z tą tylko różnicą, że zajmują nas rzeczy poważne. Wcale to jednak nie uwalnia od obowiązku dystynkcji, od wystrzegania się krzykliwej przesady i patosów niesmacznych. Suplent zdradza nowoczesne skłonności poetyckie, te najgorsze od czasu, kiedy istnieje poezja. Z przerażeniem odnajduję w Suplencie pewne zdolności do karjery świeckiej, kondotjerskiej i widzę, jak nieopatrznie działaliśmy, przyjmując do Oddziału człowieka, który poza naszemi murami znajdzie świetną egzystencję. Racz, dostojny Pośle, wziąć pod uwagę skromne moje słowa, kiedy w uroczysty sposób zakładam protest przeciw wkradaniu się w ścisłość naszego Obozu pierwiastków gromadno­‑życiowych, kołtunich, prostackich!“
Przemowa wytworzyła zamęt, rozluźniła wzorowe szeregi. Mlaskali złowrogo wargami.
Pierwszy Chrześcijanin, starowina wychudły o twarzyczce dziecka z obwisłym smutnie białym wąsem,