Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

z szyn wyrzucał, burzył domy wyniosłe. A przed nim i za nim szedł pomruk tak zastraszający, iż ludziska chwytali się za serca, w biegu ustające, i tulili głowy nieprzytomne pod mury ścian ulicznych. Czasami znowu zdradzał chętki odmienne i dla rozmaitości kurczył się niepomiernie. Wówczas karzełkiem się stawał, ledwie od ziemi odrosłym, — tyciuteńkim. Wciskał się w gospody, kawiarnie, rozpijał gromady wesołych włóczęgów i na sam koniec jakąś zbrodnię krwawą wymyślał. Musiałem widzieć, jak prześladował ludzi, płoszył, kaleczył, zawsze ukryty, zawsze niewidoczny. I przeszkodzić nie umiałem, nie mogłem. Więc zaprzysiągłem mu zemstę za nieprzespanych tysiąc nocy i kazałem opieczętować wszystkie tysiąc pokoi, by się przypadkowo na dobre w nich nie rozgościł ów przykry pan z oślepiającą latarką.
— Głupie, — wycedził Prokurator — było zawezwać policję.
— Otóż to panowie — radośnie wykrzyknął przybysz — otóż to samo uczyniłem, tylko o wiele sumienniej — i dokładniej; sam we własnej osobie zostałem policjantem dla dobra ludzkości.
— Cóż za poniżenie! — ubolewał Książę.
— A tak, tak panowie, długie lata byłem wzorowym policjantem. Uzbrojony w zakrzywioną szablę, rewolwer i białą pałkę, proszę panów, w paradnym zielonkawym uniformie, odznaczony wielką wstęgą perską za nieustraszoność, i serbskim, boerskim, marokańskim, wenezuelskim, sjamskim oraz kreteńskim srebrnym krzyżem zasługi (wszystkie pierw-