Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.

a za niemi tuż — tuż sam śmiech, tylko oniemiały z chcenia i radości, ale gotowy i zdolny. Wsłuchiwałeś się tylko w same brzmienia, nie poszedłeś jednak dalej, nie podsłuchałeś ostatniej dźwięku granicy, gdzie ton dokonany przechodzi w własne przeciwieństwo i z nim się łączy. Nie dziwota, wszak uszy twoje ze starości tępe.
Więc wy, żołnierze, z przerażenia waszego i boleści uczyńcie wysiłek i przejdźcie w śmiech rozlewny, głoszony przez usta sprawne i uległe.
Książę złożył dłoń prawą na sercu, wypiął kadłub w bohaterskim gieście, brwi zmarszczył srogo i piorunował chrypliwym dyszkantem:
— Każdy przecie głos czy szept, co z przestrzeni wypadnie, do ciebie idzie, ale i po ciebie, żołnierzu źle zbrojny.
— Brawo, Książę! — ryknął Pułkownik.
— O proszę, ufajcie mym radom książęcym. Każdy dźwięk oczaruje żołnierza, ujarzmi, zaskoczy, moc wydrze z niego, by oddał grozę z siebie i z rycernego stał się służalczy, niesilny. Stąd zawsze gardziłem muzyką i nie ufałem wojskom, wyruszającym z orkiestrą na czele. Muzyka lęku ci zada i drżysz, leniwość do krwi naśle i tęsknisz nieukojny, rozpaczą zmiętosi ci wnętrze, pomrokę tępą w błyski oczów wetknie i zagasi na twym licu życia światłość. Również nie godzi się żołnierzom wielbić poezję. Zewsząd więc otacza nas niebezpieczeństwo głosów, szmerów, westchnień. I śmiech tylko sam jeden może i nas wybawić. Każdy ton, gdy się zbliża ku nam, wprzód odpowiedzi czeka, zanim nas zgwałci. Więc