Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/184

Ta strona została uwierzytelniona.

zajrzeć. Daremnie wspinał się na krótkich nóżętach, aż wreszcie rzewnym płaczem wybuchnął. Wtedy to rozbawieni staruszkowie, Pierwszy Chrześcijanin i sędziwy Pułkownik, wśród nietajonych objawów radości dźwignęli w górę człowieczka, aż zajrzał odrazu i, jak na dany znak, źrebięcym rżeniem parsknął. W samym końcu i Szpieg, opierając się mozolnie na lasce, do wesołości zaglądnął, ale nikt go w czuwaniu nie zastąpił, więc zjawił się niespostrzeżony dozorca i wymyślał:
— Hej tam! hołota psiakrewska, chodników nie tłamsić!
Z dyplomatycznym ukłonem podszedł ku niemu Prokurator, kołysając główką.
— Szanowny Panie — prosił — czcigodny sekretarzu wielkiego psa lądowego, jołopa Lipka, zacny dostojniku, zechciej nie psuć nam wyśmienitej gry towarzyskiej. Bawimy się w zdobycie sztandaru czyli śmiesznej tajemnicy, która mieszka stale w bani szklanej. Może szanowny pan pozwoli z nami?
— Kusz, warjat! — zgrzytnął dozorca i nie skorzystał z uprzejmego zaproszenia. Więc rozłożyli się obozem pod banią i biwakowali. Powoli oddalali od ust wstydliwe dłonie, okazując nowe miny czupurne. Oglądali je nawzajem z ciekawością. I dziwne, nie wyglądali już podobni ludziom, lecz raczej sprzętom wylakierowanym, odświeżonym na wiosnę.
Do Posła zbliżył się roztrzęsiony Pierwszy Chrześcijanin, wskazujący palec sztywnie przed nos wytknął i zaklekotał:
— Azali, dostojny Pośle, uznajesz za wskazane,