Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/202

Ta strona została uwierzytelniona.

W równej mierze wina i samego bohatera, który owe liczne dobra doczesne i wybitne przymioty, jakie mu z niewiadomych powodów i z obojętnego źródła przypadły w udziale, przed wszystkiemi odkrywał całkiem bezwstydnie. W ten sposób uwydatniał nader silnie owo w wyrazie twarzy zaznaczone zmaganie się sił, wzajem sobie wrogich a tajemnych. Niepotrzebnie wywoływał z niezbadanych swych głębi nieustępliwe wyroki, przeczenia, grymasy wątpiące, które towarzyszyły każdej myśli dorodnej, każdej oczu odmianie, czy wygięciu ręki.
Zapewne z rozpaczy, nie mogąc żadnego ze swych przymiotów doprowadzić do wymiany na korzyść realną, trawiony przemocą, wstrzymującą wszelkie powodzenie u samego ujścia, używał swych darów z lekceważeniem i nieumiarkowaniem, jak gdyby ich pochodzenie nie posiadało najmniejszego uzasadnienia logicznego. Przy każdym jednak rozrywkowym podrygu stwarzał sposobność do uwidocznienia swej koniecznej klęski, jak gdyby wysługując się na użytek owego przemożnego a pompatycznego, samorodnego „a jednak“, które z urzędowym spokojem wypełniało łatwe czynności krzyżowania, gmatwania, dławienia.
Przez tę efronterję w obnoszeniu samego siebie pogłębiał ów fatalny kontrast między pomyślnością istniejących warunków a brakiem wszelkich uwidocznionych skutków, popularyzował swą niemoc mistyczną, pobudzał do błahych domysłów, jątrzył plotek palenisko. Stąd też wynikło, że do frapującej tajemniczością mecenasowskiej sylwetki przypięto