Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

przezwisko i że komentatorowie miejskiego wymiaru należytości stworzyli nędzną hipotezę o „pozerstwie“, która, z aplauzem przyjęta, zakorzeniła się powszechnie.
Doktór Fallus wiedział o swym bolesnym stygmacie i znosił go prawie że z poddaniem się wyższej woli, niby doktór Faust, zgnębiony swą wiedzą o niewiedzy własnej.
Gdy wśród natłoczonej sali obrad sądowych młody obrońca roztaczał swe niezmiernie chlubne i ciekawe poglądy na istotę krzywizn społecznych i bezdennych przepaści w organizacjach ludzkich, gdy w kwestjach kieszonkowego złodziejstwa, dzieciobójstwa, szpiegostwa, cudzołóstwa, lichwy czy rabunku olśniewał przysięgłych pewnością i trafnością djagnozy, nie umiał nigdy usunąć tego tajemniczego sprzeciwu, który wraz z ostatnim tryumfalnym słowem zjawiał się w załamanym głosie, w kurczowym dygotaniu ręki, w źrenic mglistym załzawieniu czy półuśmiechu bolesnym.
Działanie tych odruchów, mimo ich nieuchwytności, było bardzo silne. Burzyło ład wywodów, sprzeciwiało się treści, a słuchaczy, ulegających z rozkoszą urokowi zwycięskiej myśli, przerzucało w mroczną i słotną krainę zwątpień. Nieomylni i opancerzeni sędziowie, zakażeni zjadliwością tego niszczącego lasecznika samoprzeczenia, wydawali niejednokrotnie wyroki wbrew świetnym i żmudnym filipikom nieszczęsnego obrońcy.
Podobnie działo się w czasie towarzyskich zebrań, gdzie doskonale przyrządzone paradoksy mece-