Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/216

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wogóle móc nie kochać czy też nie móc kochać, to istny zysk i właściwość bardzo praktyczna — zjadliwie zauważył major.
— Intratne zajęcie, bezpłatne stręczycielstwo, l’art pour l’art — dorzucił podniecony Duduś.
Mecenas Jerzy bladł i milczał. Zaskoczyła go nienawiść blizkich towarzyszy, trwożyły losy podjętych przedsięwzięć, oburzała zarzutów płaska niecność. A nad wszystkim górowała świadomość, że idą ku niemu jakieś moce ostateczne, z dwuch stron, że chwytają go za obie ręce i każda z równą siłą ciągnie go w swoim kierunku. On stoi bezsilny, nawet w żadną stronę przechylić się nie może. Stoi wpośrodku, moce ciągną, szarpią. I rozpołowią go, rozszczepią. Serce tłucze się, pod gardło ciśnie. Usta rozchylić niezdolny. Ratunku!
Porwał się zzieleniały. Na ramiona zarzucił płaszczyk ekscentryczny, na głowę wtłoczył filuterny kapelusik tyrolski, do stołu powrócił i, wsparty dłonią o marmurową płytę, oświadcza:
— A jednak to są rzeczy, które się nie kończą, które nie mogą się kończyć, te przejawy miłosne, za któremi wzrok mój i myśl moja podąża. Panowie podnosili zarzuty, ogłaszali skargi — niesłuszne. Rozbitkami jesteście, ofiarami stosunków obliczonych, wymierzonych. Stosunków powstałych, a więc godnych żyć szczęściem powstania ze siebie. Stosunków zniszczonych przez chęć ulepszenia, utrwalenia, uszlachetnienia — a więc i zakończenia. Istotnie miłosne przejawy nigdy się nie kończą, gdyż żyją tylko życiem swych początków i jak dym rozpływają się po