miennym, mimo słotę i półcienie, odnalazł major Jerzego.
Przeraził się i tchórzliwie skrzyknął: Stój!
Fallus nadsłuchiwał czas jakiś, poczym głos rozpoznawszy, nie podnosząc głowy, posunął się w stronę majora.
Dłoń wyciągnął, ciągle nachylony.
— Jak się ludzie często najniepotrzebniej spotykają — zgrzytnął.
Major jest zły. Wysłał depeszę i, zanim ona doszła, już Jerzy się zjawił. Co się stanie, nie będzie skutkiem majorowego działania.
Z impetem rzucił się do zeznań. Łapą osłabionego Fallusa do ściany przygwoździł i Matołkową tragiedję wyjawia.
Suną powoli w stronę Królewskiej ulicy. Bezwiednie. Major pieni się na widok obojętności Fallusa. Przedstawia stosunku potworność. Gucio kobietę wyzyskał i rzucił. Zerwał i wykorzystuje nadal.
Na co się przydała owa wiara Fallusa, wiara w miłość.
Jerzy ciężko stąpa i milczy, co majora o obłęd przyprawia. Wchodzą do kamienicy, drapią się na trzecie piętro.
Tuż przed drzwiami stwierdza Jerzy: Ona kocha i to wystarcza.
Miss wita spokojnie, śledzi Fallusa przenikliwie, bacznie. Usiadła w cieniu i podaje wiadomość:
— Gucio pisał, dziś wieczór będzie w domu.
Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/225
Ta strona została uwierzytelniona.