obmyślenia. Dodają akt czwarty, najtragiczniejszy, chociaż niepotrzebny. W tym właśnie rozstrzygną się losy naszego bohatera.
Major pozostał przy drzwiach. Zaryglował podwójnie, łańcuchem bezpieczeństwa opatrzył, ale nie ufa, obawiając się powrotu i szturmu hałastry. Więc pozostaje na straży, w mrocznym przedpokoju. Przysiadł na plecionym krzesełku, ze zmęczenia doznaje zawrotów głowy i mdłości, ale trzyma się ostatnim sił napięciem, szablę dobył z pochwy i czuwa w pozycji wojennej. Czuwa ostatni, niezłomny „miłośnik miłości“. Czuwa, by się mógł dokonać przeczysty akt wiary, by się mogli porozumieć ci oboje, do siebie oddawna przynależni, milczący śpiewacy wielkich hymnów sercowych uniesień.
Nikt się o staruszka nie troszczy. Słuchem łowi padające w głębi mieszkania słowa równe, spokojne. O, gdyby były rozełkane, pragnień i posuchy pełne, o, gdyby były drżące!
Lśniąca szpada wymyka mu się z uchwytu. Pochyliła się na kolana. Pod powieki wchodzi sen, bolesny, przemożny, piekący. A bawar był stanowczo za ciężki, a cygara niewątpliwie za mocne, a przejścia, a wstrząsy zbyt dotkliwe. O lekkomyślny lejbgwardzisto, u wejścia do królewskiej komnaty miłości stróżujący! — o farsowa figurko! — usypiasz z serduszkiem wiernym, lecz w tłuszczu stygnącym; baczność na sen! — twardy będzie, bez przebudzeń srogich i niszczących — — —
Jerzy chłodzi wzburzenie przy otwartym oknie. Ulica przesyła do stratowanych pokoi podłą ciszę
Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/231
Ta strona została uwierzytelniona.