Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

z łań lekkim truchtem odbiegła za zwycięzcą. I dziwnie przez łanię przyszedłem na myśl o pani Dorze. Odczułem nawet zadowolenie, rozumiejąc, że należałoby o niej pomyśleć, i byłem wdzięczny łani. Ożyła troska tej śmiesznej, czczącej powagi, z jaką spotkam matkę twoją, może jutro. A na czas późniejszy, gdy dźwigać będzie brzemię — jej kształt. Więc zakłopotanie pani Dory, całkiem zwykłe, i mój wyuczony szacunek, rzewna uważność...
Parsknąłem w szyderczy śmiech, a zaniepokojone puszczyki uderzyły w przeraźliwy kwikot, że zerwałem się z pnia, odczuwszy lęk. Lęk uświadomił mi las, w którym zabłądziłem. Tęskniłem za gościńcem do miasta. Potykając się w ciemności, przewaliłem się na poległego rogacza. Powstałem, umazany cuchnącą posoką. Bezwiednie uleciał mi wesoły okrzyk: pan Fryderyk! Wnet jednak dostrzegłem niesłuszność i brak porównania, więc chrząknięciem stłumiłem grożące echo, a spryt, zużyty na instynkt powrotu, wnet mię sprowadził na drogę ku miastu.
W tępej obojętności trwałem samotny po dzień twego przyjścia. Wieść pewna o tobie wywołała mię. U wejścia do alkowy zwiastował uroczyście zadowolony pan Fryderyk:
— Dała mi Dora córkę, wywołaną przez mój nakaz, pamięta pan, onego wieczora? Żona porodziła ją z trwogi przed groźbą rozstania się ze mną. Dziecię ma też w sobie coś z przyrodzonej uległości, z obowiązku, który wypełniony został li tylko wskutek tchórzliwego posłuszeństwa.
Wszedłem, gdzie spoczywałaś, drobna dziecino,