Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

Co się natenczas z tobą działo, co się działo?
Wreszcie zrozumiał mój mózg zmęczony, że zajaśniał dzień jakiś wyblakłą pogodą ironji. Byłem bardzo strudzony i patrzyłem ciężko. Czułem, że należy mi baczyć na coś, nie wiedziałem jednak, na co. Z okna widziałem, że od rana błądzisz z pawiem po klombach. Zauważyłem, jak przysiadłaś na lafecie starej armatki, zdobiącej gazon zajezdny. Ciągle trzymałaś rączkę przy twarzy, ukrywając czerwone znamię. Spojrzenie twe ponure i żałosne błądziło wzdłuż górnych okiennic, gdzie zamknięta była pani Dora. Byłem niespokojny i, przecierając senne oczy, śledziłem twój wyraz.
I niespodziewanie zdało mi się, że czas utknął i dzień przystanął, wstrząsając przestworem. Poczułem drgnienie nóg. Silniej przetarłem powieki. Widziałem jedynie jakieś silnie zamazane płótno na potwornych sztalugach. Wzdłuż płótna leniły się błękitne, smętne paski dymu. Zmąciło mi się pojęcie, zdołałem jednak jeszcze wywnioskować, że padł strzał, którego wcale nie słyszałem. Nie mogłem już nawet dojrzeć twojej sylwetki. Plątał się jeno przedemną chaos jakiejś zbitej gromady, która usiłowała głową jedną, ogromną, potworną przedziurawić chwiejące się płótno. Chciałem ich powstrzymać. W skronie jednak walił ogłuszająco zimnym młotem łopot rozbieżnych, zwarjowanych kroków. Wiązadła mięśni ustnych chwycił bolesny skurcz i zaparł oddech. Z wysiłkiem podważyłem palcami język i usłyszałem własne, oderwane powiedzenie: a tak.