Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.

błądziłem. Mówiłem o naszej tajemnicy obcemu, poważnemu człowiekowi, który jej przecież nie mógł pojąć należycie. Trudno jednak było się zgodzić na zdanie poważnego pana, że strzał był celny, gdy tak długo męczyłaś się, dziecino! Chyba, jeśliby chodziło o traf w zamierzone miejsce, to jest w plamkę — celny rzeczywiście. Widocznie ręka wcale nie zadrżała — Prawdziwy strzał matki — Bo, że pani Dora strzelała, wiedziałem, choć nikt nie nadmieniał. — A powody, dla których to uczyniła, już tak dawno były mi znane —
We wszystkim moja wina. Byłem tak nieostrożny — Wprawdzie stwierdził pan poważny, że Dora jest spokojna i całkiem nieszkodliwa — Czyż byłbym w stanie zapobiec? O! stanowczo, Medi. Przynajmniej nie zaznałabyś tak długiej męki — Przeoczyłem, a Dora musiała podejść dozorczynię i sprytnie wykradła strzelbę z mojej zbrojowni. I czyhała — Słusznie, że nie mogła znieść czerwonej plamki — Bardzo rozumiem — Wszak wszystko się u niej na tym załamało. Zwłaszcza po wczorajszym koronowaniu musiało się tak stać — —
Lekarz poważnie udawał, że mię całkiem pojmuje. Więc go prosiłem, by panią Dorę zostawili w spokoju. Myśl moja o niej stała się niespodziewanie czułą. Chciałem, by mogła swobodnie się poruszać. Nie zniósłbym, by ją mieli skrępować i gdzieś wywieźć. Łudziłem się pospolicie, że strzały jej mogą i nadal być celne. A nawet rozważałem, czy też tej kobiety kiedy nie kochałem, kiedykolwiek lub może obecnie, całkiem przypadkowo. Starałem się wspo-