odczuwać dla niego pogardę. Ten głód jest potworny. Okrutnie pomyśleć, że w takich rękach spoczęły losy ziemi. Jak mógł być ktoś — kto temu straszydłu sprzedał ziemię na własność!
Ocknął się pan Pichoń. Doszedł do istoty zagadki. Była jeszcze ciemną. Nie mógł przecie ograniczyć się na poznaniu władzy drugorzędnej, należało sięgać głębiej, do samego źródła potęgi. Więc, łamiącym się z niepokonanego wstrętu głosem, wykrztusił:
— Jeżeli kupiłeś, być musi, kto sprzedał. Ten więc, który już nie potrzebuje nic nabywać, ten taki bardzo, bardzo majętny i potężny, że i tobą rządzi, ten, którego jeszcze nie widziałem, czyż nie zna zmiłowania nad głodem twoim i nad naszą męką?
Nie usłyszał już odpowiedzi.
Wśród grzmotów i przeraźliwego wichrów łomotania umknęli w dzikim popłochu. Z pod kół gnającego zaprzęgu wstawały mgły poszarpane i, przyćmiewając wszelki widok, u stóp pana Pichonia bezładnie się tarzały.
Pozostał zgnębiony i odczuwał upokorzenie. Tak dostojnie pragnął! Zlekceważono najwyższy jego trud. Ledwie przez nędznego pośrednika doszedł wątka ohydnej tajemnicy. A jednak żyła w nim nadal tęsknica za wiadomością rzeczy ostatecznych. Mimo przeciwności rosła. I nie uznano go godnym. Czym się więc różni od tych licznych śmiałków, którzy tylekrotnie, zawsze bezowocnie kończyli swe nieszczęsne o wieczność starania? Skazano go na oglądanie półsennych widziadeł, które łatwo mogły
Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.