Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czemużby nie? Albo to ja co? Pierwsza lepsza świszczypałka z brzegu?
Umówili się, że wyjdą dnia następnego o godzinie trzeciej, która się okazała najpomyślniejszą dla przyjmowania cudownych objawień. Tymczasem wróciły panny z przechadzki i barwną strojnością i piskliwym gaworem upstrzyły salon, a pan Pichoń z nieśmiałości aż się skulił na kanapie. Wypędził go jednak (na widok) ostry rozkaz Honorci: „każ dać piwa!“ Rudy, zaspany żydowina wniósł szklanice i butelki. Zaczęła się uroczystość zrękowin. Potrącili się w niemym toaście wcale niezręcznie ale przyzwoicie, a odpowiednio nastawiony aryston cedził z namaszczeniem uroczystego poloneza.
Przy akompanjamencie wzniosłej muzyki zadeklamowała Honorcia zebranym dziewicom rapsod pożegnalny. Wkrótce za mąż wychodzi. Dziś jeszcze budę zamyka. Podły interes, a zdrowie jej drogie. Dobrze będzie, jeżeli panny zaraz spakują swe kufry. Przykro potym kogo wyrzucać. Może już teraz oznajmić, że ona i jej narzeczony czują się bardzo szczęśliwi i z pewnością dobrze będzie im razem. Jednym słowem przystają do siebie. Niechaj więc komu nie przyjdzie chętka przypadkiem stroić drwiny, czy jakie finfy pod nos puszczać, bo stanowią oni parę tak dobrą, jak każda inna, węzłem prawym się połączą, więc każdemu do nich zasię i wara. Przeciwnie, należnego szacunku wymagać będą.
Przy wszystkich ucałowali się serdecznie i długo snuli plany nowej cukierni w rynku, jaką tymczasowo postanowili założyć.