nieprześcignione w smaku ciasta trujące. Zadudniało miasto, rozpełgało się mrowie ospałe, niby pod działaniem piekącego proszku.
Wabiła jaskrawa tajemność nietylko ostatecznie zgorzkniałych, ale i wcale motyle jeszcze egzystencje, więc ciągnęły skoczne procesje w stronę groty, gdzie w harmidernym zespole, z prawdziwie pątniczym zapałem truli się na swoją pożyteczną zgubę, gdyż nadal pozostawali przy życiu wesołym. Cenna ta właściwość ciast trujących bardzo dodatnio wpłynęła na mnogość nieustających w grocie odwiedzin.
Prawie równocześnie, w niemrawy, słotny poranek odbył się przed kaszlającym pisarzem w urzędzie cywilnym ślub dostojnej pary, której za świadków służyli dwaj narożni miastowi posłańcy, za odpowiednią opłatą nastrojowo przyodziani.
Niegodna wchodziła pani Honorcia pod dach małżonka, nienależycie przygotowana. Ale uradzili wspólnie, by dłużej nie zwlekać, gdy serca gorzały, wydzielając ze siebie nieznośną upalność, trawiącą gorączkę, w której wszelkie myślenie zmącone leniwie się przeciągało. Złączeni na stałe, przyzwoitą uzyskiwali sposobność, by wciąż być przy sobie, co ułatwiało panu Pichoniowi nauczanie. Serce na sercu w miarowym, jednakim tykaniu. W ten sposób najprędzej zajdzie w stan łaski ubóstwiania.
Pani Honorcia za bufetem świetnie królowała, małżonek zaś nadal prowadził konszachty z prorokami i blizkim być musiał wyjazdu, gdyż nieustannie badał wielkie karty świata, chcąc mniej więcej
Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/96
Ta strona została uwierzytelniona.