i bym przez wyrok miłosierdzia Twego
ja kongregacji el buono pastor[1]
nie postradał wiary
w idjotów spółczesnych twórcze przeznaczenia...
Kocham Jezu, Jezu...
Kocham, że idę ku Tobie...
Kocham, że spotkam
i że nie wierzę, bym spotkał —
z głębi mej duszy, z serca mdlejącego
idjoty prawego“.
Tu modlitwy koniec. Rozczulać się zbytnio wcale nie należy. U dołu zaraz jest inny rysunek, który uwieńcza graficzne me dzieło. Sens tej placówki jest schludnie wymowny. Z poprzedniej ryciny sam pomysł wypływa. Wiemy już wszyscy, że Chrystusa niema, że był i poszedł, że jeszcze nie wrócił i prawopodobnie nie zjawi się wcale. Nie mniej idjoci, jako zakonnej tej braci przystoi, Jezusa wzywają i miłość tęskną na wszystkie strony za Nim rozsyłają. W każdym to razie dobrze o nich świadczy, że nie rdzewieje telegraf iskrowy ich sentymentów i pędów wierności. Muszą niezwykłą zachować ostrożność, by dzieło powietrzne, nad którem się biedzi ich mózg idjotyczny, zaw-
- ↑ Dobry pasterz.