Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/121

Ta strona została przepisana.

ry błaźnie! My chcemy na pięści!“ — wścieka się motłoch. — „Prochryst, tchórzu, suńże!“ — drze się w loży Kreolka, wywiesiwszy ozór aż po bujne piersi. Myśliwców wataha, zawad jaków z prerij, szczuje Antychrysta. — „Ruszajże pokrako! Nic nie bój ciemięgo! Zrzuć z pyska te kraty! Weź go, weź go! Huzia! Bij psie, czy psubracie! Puc go, zdechnij flaku! Wydżha!“ I na ulicę poniósł się charkot, poprzez całe miasto bulgot się toczy stężałej wściekłości. Płonne są próby wszelakich wyjaśnień. „Bić się, nie gadać!“ Oto jest żądanie jedno, jednolite.
Wrzask zdmuchnął ze sceny sędziów i trębaczy. Szukają schronienia i pocieszenia w budce, gdzie prowianty. Gadzina w klatce jak szyldwach się snuje i z nienawiści do ludzkiej hołoty złote mruży oczy. Na deskach zostali wciąż w siebie wgapieni: dwaj zapaśnicy i felczer kunktator. Ten w przekonaniu, że rozwalą budę, porwał z stołu gwizdek i w cichej rozpaczy, jak świerszcz przy ochocie, na umór ćwieka, ćwirka obłąkanie.

JAK „NIC“ NA TRONIE WSZECHŚWIATA ZASIADA.


Ci dwaj na uboczu, przy balustradzie galerji zlepieni i głucho wsłuchani w wzajemne knowanie... wiesz jaka konstrukcja, czem są i co znaczą? Trzeba ich poznać, by w czas się dowiedzieć, że mecz się