Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/123

Ta strona została przepisana.

po co szmaragd, kiedy taki drogi? Choć może i trzeba takiej kosztowności, aby była siła... On szkiełkiem zielonem trzyma Antychrysta, ażeby nie bił i nie śmiał przystąpić.
— Niech rabbi się dowie, że równocześnie u Antychrysta w szklanych jego zorzach jest moc pętająca ochotę Prochrysta. Jest równość w siłach, które na się dybią i przeciw sobie o zwycięstwo poszły. Stąd nie ruszą z miejsca i równość niemocy swym ludom okażą. Od czasu do czasu w chwilach kataklizmów „nic“ dziecię „czegoś“, najdroższy jedynak, na świat przychodzi i rządzi i zwodzi i ofiar ludzkich pożera miljony i tylko w powodzi krwi oceanów z życia uchodzi. I znowu na odwrót tak oto się dzieje, że „coś“ z nicości powstaje na przemian. Raz taki okres słońc i księżyców i doli człowieczej, a potem znów inny. Taki z wielkim niczem lub z czemś niestety aż nadto znikomem. Nie może być trzeci.
— Niech się pan popatrzy, niech pan tylko spojrzy! Teraz, zaraz proszę, mój kochany fakir! Taki jestem ciekaw, co też do tego szanowny pan powie? Ja wyraźnie widzę, jak właśnie w tej chwili ten z zielonem szkiełkiem w serce się wgapił, żebym tak zdrów był, prosto w samo serce swego przeciwnika, tego paskudnika. No, widzi pan dobrze? Czy on go zabije? Tego kudłacza swem strasznem wejrzeniem za serce przycapił, bój się pan Boga i już go nie puści...
— Nie bój się starcze, ciszej, ciszej. Antychryst też trzyma swego przeciwnika.