Co to wszystko znaczy i do czego zdąża? Po mieście złośliwa gruchnęła pogłoska, że Posady właściciel albo jest niespełna zmysłów, albo co gorsza zamierza kpić ze wszystkich. Wasz Korespondent udał się natychmiast na miejsce wydarzeń i wprost u ich sprawcy zażądał wyjaśnień. Przyjęty zostałem nad wyraz uprzejmie, a na podstawie wielce łaskawie udzielonych mi informacij oraz pouczających oględzin, jestem w stanie rozprószyć wulgarne obawy.
Ranek był piękny, kiedy staroświeckie kraty wchodowej bramy przedemną rozwarto. Przedsionkiem o nieskalanem sklepieniu romańskiem wszedłem do patio[1]. Rozległe, słoneczne, nakryte niemal niewidoczną, rozpływającą się w jasność powietrzną, kopułą szklaną. Niby czworobok paradnych żołnierzy wokoło podwórca słupy maurytańskie dźwigają sklepienia. W pośrodku wyniosła kokosowa palma, tak zwana królewska (oreodoxa regia) ku zwyżom wystrzela. Jest tajemnicą, jak ją zasadzono i jak się przyjęła. U jej podnóża gniecie się rodzina przyziemna, wstydliwa palmowych karłów o rozszczepionych, pokurczonych liściach (cariota propinqua).
Z pośród zarośli tego basenu lama się wspina. Wypchana wzorowo. Szerść popielata, a nawet siwa. Natchnione ślepia ku niebu rzuciła, pysk wstrętnie
- ↑ Wewnętrzny podwórzec hiszpańskiego domu, używany równocześnie jako główna sala przyjęć.