królewskiej stadniny w Madrycie, nawiedzały mię różnorakie miłości młodzieńcze. Kochałem wówczas gibkie dziewczęta Granady, Kordoby góry dzikie, wyniosłe, Barcelonę zapachnioną gajami pomarańcz, kochałem Loteria de navidad[1] na Puerta del Sol pod balkonem „Correspondencia de Espana“, a nawet kochałem i całą Hiszpanję. Nic bardziej nie zniechęca jednak do miłości, aniżeli zawód kelnerski. Przy posłudze kawiarnianej napatrzyłem się tylu dziwnościom, że dojrzałem, osiwiałem i zobojętniałem. Dziś żywo przejmuję się jedynie samym sobą i nic kochać nie mógłbym. Dziś czuję szczerą obojętność: dla wszystkiego i wszystkich poza mną.
— Masz oto czek na dziesięć tysięcy dolarów, wart tego jesteś. Racz przyjąć tę drobnostkę, jako podstawę, utrwalającą naszą obustronną obojętność, a równocześnie zasilającą twoją miłość własną.
Dławił się amerykanin śmiechem radości w przełyku grzęznącym i zacierał rączki na znak, że rozwija się pomyślnie interes. Kelner zaś Jacinto z czekiem w dłoni zwiniętym, jeszcze bardziej w wyprostowaniu służebnem zesztywniał i pokrywając wzruszenie przymknął oczki, jakgdyby chciał wystylizować w mózgu kształt tuż urzeczywistnionego marzenia. Wnet jednak otrząsnąwszy się z zadumy, do bufetu pośpieszył, by powrócić z filiżanką cze-
- ↑ Najpopularniejsze ciągnienie loterji państwowej w Madrycie w 22 dniu każdego grudnia.