of Wells“ ochrzczony. Wina niezliczone, wszystkie doskonałe. Najbardziej uwodzi wprost nieporównany Chambertin omszały. A zamykają ten zespól wspaniałe seki-demiseki, gdzieś jeszcze przed wojną z Szampanji zwiezione. Potraw nie podają, ni żadnych słodyczy. Jako zakąski służą przy kielichu: z Bordeaux ostrygi, astrachański kawior, bałtyckie szprotki, indyjskie placki czysto owsiane tak zwane tortilla[1], mace, pierniki, migdały w soli, kawa niemielona i nieodłączne, zawsze pożądane frankfurckie parówki naturalnie z chrzanem i tylko skrobanym.
Z owoców jedynie: papaja, melony.
Do baru przylega sala wydłużona i w głąb fundamentu niejako spuszczona. Ma same kabiny do snu przyrządzone. Szwedzkie są łoża adamaszkiem kryte. W każdym przedziale telefon iskrowy do niezawodnej, najszybszej rozmowy ze samym sobą, z urojeniem własnem. W nieograniczonych podają tu dawkach: eter, morfinę, kokainę, opjum. Bolesne stękanie, głuche westchnienia, sapanie, charczenie i mamrotanie: to główne motywy instrumentacji, z której melodje na ciszę tej sali bez echa spadają. Ma się wrażenie, że gdzieś coś się wali, że sypią się stęchłe jakieś rumowiska i pyłki gryzące do orbit wpadają. Od czasu do czasu z ambony czy z logji w pobliżu sufitu burza się zrywa. Złe wichru gwizdy, deszcz praży suchy, pustynny, piasczysty. W wirach tajfunu łkają ptaków skrzydła. Tchórzliwe ściany płó-
- ↑ Meksykański placek kukurydziany.