jemniczą mocą indyjskich konopi[1]. Po europejsku są ugładzeni i wiedzy medycznej doktorskie stopnie chwalebnie zdobyli.
Nargilę usłużnie pod nos mi podali a ja się broniłem, że jestem zbyt zdrowy do jakichkolwiek zmysłowych wybryków. Oni natomiast przekonywująco we mnie wmawiali, że do ekscesów wszelkich przedewszystkiem są umysłowe pewne dyspozycje wprost nieodzowne. Mój mózg, moje serce i płuca zbadali, poczem orzekli, że instynkt mam zdrowy, ten całkiem najnowszy, arcypozytywny, który chce zawsze i wszystko razem, co mu pod oczy zaledwie podpadnie. Zalety instynktu nowoczesnego chwalili nadmiernie: zajść można daleko, do samego brzegu wielkiej życia próżni. Obawy wszelkie o zaburzenia tak zwanej myśli u mnie — wykluczyli. Byłem pokrzepiony tą konsultacją, lecz przez przezorność nie tknąłem nargili. Zauważyłem, że podczas tej sceny Yetmeyer kichał, zawzięcie kichał, rozgłośnie, rozkosznie, niby koń morski. W końcu głośno wyznał, co tu przytaczam dla charakterystyki niezwykłej jednostki: „Rzecz dziwna, że zdrowie drugich, zdrowie beznadziejne, przez eskulapów wścibskich zatwierdzone i maszerujące nieciekawą drogą, musi na mnie działać zawsze jednakowo, a mianowicie niebywale drażni me błony śluzowe i w krtani i w nosie. Słusznie więc tuszę, że w atmosferze obcego zdrowia kryją się ameby, które dostawszy się w mo-
- ↑ Po arabsku: haszisz.