je gruczoły wywołują katar, a wraz z nim kichanie.
Proszę parskanie moje mi wybaczyć, zwłaszcza, że niedomaganie po mojej stronie“.
Wracamy przez wszystkie już znane pokoje, zdążając ku wyjściu. Po drodze widzimy dwa czupiradła, w balowych sukniach skrojonych klasycznie, lecz jakby rozmyślnie przedartych na strzępy. Między bijanych wlazły i do gry w kości stwarzają zachętę.
Młodsza jest ruda i łachman ma biały. Zamączone piersi wyleciały z gorsu i widać napis, niby brudnym palcem tuż przy brodawkach na obie połowy w zgłoskach rozdzielony:
co mówi o wstydzie, który ta niewiasta każdemu przypomni. Druga zaś dama jest bandałacha[2] z małego miasteczka, rzeźniczka, żona kowala, lub gospodyni księdza prałata. Biała peruka, a w sine centki nakrapiane ciałko jaskrawo-czerwona okrywa płachta po samą szyję. Wszędzie poprawna, aż tu na siedzeniu, na samem siedzeniu sukni jej zabrakło, opadają majtki i wzgórza olbrzymie, rozległe gołki tęsknią do światła. Na obu szczytach, gdzie wykrzywionych sporo wądołów, wytatuowano grobowcowem wapnem: