Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/163

Ta strona została przepisana.

numerowanych ród cały pawianów poci się i ćwiczy. Również kilka piesków w zbytkownych czapraczkach za ogon zawisło i kręci młynki zawrotne w powietrzu. Synogarlice w różowych fartuszkach samymi dziobami, schowawszy pazurki, swój byt utrwalają wśród skrzydełek dreszczów na rozkołysanej huśtawce drucianej. Zebu pręgowaty na głowie wciąż staje, wierzga kopytami i rży: „jeszcze, jeszcze!“ Gryzoń aguti[1] po samym plafonie głową ku ziemi, łapkami ku niebu zgrabnie paraduje w otoczeniu kawek skomlących z zachwytu. Gdy przerywa trudy, nigdy na posadzkę kamienną nie spada, lecz na nadstawione śpiących osłów grzbiety. Zabroniona jednak wszelka rekreacja. Mentor zakładu, pretor czy augur czuwający w środku, karminowo-żółty, ospowaty kacap w niebiesko-zielonych, jedwabnych majtasach i dziegdzionych butach, wciąż strzela z bata i warcząc zaprasza: „Obywatelu, czyń powinność twoją!“ A wszystkie zwierzęta są upaństwowione, rdzennie narodowe i niezmiernie czułe na każde błazeństwo związane z tytułem.

— Gimnastyczna szkoła cnót obywatelskich i z nimi skrewnionej jarzmionej miernoty — z trudem wyjawia wśród pisku, bełkotu, pstrej alegorji chytry inicjator. W tej właśnie chwili nad moją głową powiał szum skrzydeł. Ujrzałem pierze, jak świt szarzejące i niby od słoty sklejone, zmięte. Dwa

  1. Dasyprocta cristata, podobny do europejskiego zająca.