żarem płoniące, krwią ociekające dzikich spojrzeń świdry. W szponach ptak rajski czułą zdobycz niesie: białą, morską świnkę. Prosię lament kwiczy, a ptak podczas lotu podbrzusze rozerwie, wyszarpie wnętrzności i ciepłą posokę długim cienkim dziobem wzorowo wychlipce. — Cały dzień pracuje — zapewnia Yetmeyer — dokładnie, bez przerwy. W jednym sali rogu z klatki ofiar pełnej wyjmuje stworzonka i statecznie znosi w sam kąt przeciwległy, gdzie składa do paczki, już tylko kadawry, na pasztet, na później. System rabusia jest wynikiem drzazgi, z której powstaje konieczność myślowa powszechnie przyjętej o „byt materjalny walki racjonalnej“. Jest przeświadczony o powodzeniu swej pracowitości i przepełniony szacunkiem dla siebie. Zawsze jest dumny, jak głupi mieszczuch w szynku przy niedzieli, często opryskliwy, jak urzędniczy, biurowy majestat. Wczoraj nie kazałem żywej dawać strawy i cała wspaniała walka o istnienie nagle się urwała. Dzielny pracownik nastroszył się groźnie i jak basałyk[1] w tym trudnym wypadku wyjawił skrajną na wszystkich nas wściekłość. Ostrym dzioba dłutem rozharatał rękę stróżowi tej sali, zaś wesołkowi, który go przedrzeźniał, zamierzył się w oko. W końcu dla odmiany „o byt walczącemu“ podsunąć kazałem kilka glist wstrętnych i dwie myszki polne. Wprost załkał z radości na widok nagrody za pilność i męstwo. Z głębi Urugwaju przywiozłem gagatka i bar-
- ↑ Nicpoń, próżniak.