zupełnie się zgodzić. I popularność masażu szwedzkiego ucierpi znacznie, gdy się już ludzie oswoją nieco z myślowym sposobem nakładania sobie życiowej maski. Spokojny jestem, iż kto spróbuje i ściśle wykona, sam chętnie wyzna, jak dobrze się czuje.
Dosłownie powtarzam wywód Yetmeyera.
Sala napuszczona urokiem świetlanym, albowiem bez przerwy przez nisko wpuszczone wenecjańskie szyby włazi do wnętrza zaróżowiona i roześmiana dnia powszedniego niewinna jasność. Styl jest odrodzenia — szlachetny, czysty. Rozprzestrzenia blaski mnogość zwierciadeł i kryształowych, rozdygotanych w chichocie pająków. Rozrosłe datury[1] białego kwiecia sypią wonią szczodrą od kąta do kąta rozjarzonej sali. Wszystko, co ujrzą, powtórzą marmury bielistej posadzki różanemi żyłki nieco spłonione. Blado-żółte słońce zalało plafon. W tym samym tonie fresk utrzymany. Fenicki korab, płynący od Tyrrhu, na Sargassowe[2] wyprawił się morze; odwiedzić pragnie zapewne Bermudy. Cedrowej fregaty łabędzia szyja aż się ugina od cennych ciężarów, krwią się zalewa kupieckiej purpury, błyskawice miota złota, srebra, miedzi, bursztynem się mieni i mnogich branek spieszczonemi udy na morskie głębie zarzuca uroki. Naoliwione galerników plecy wichr smaga zegziony. W takt poruszane kaj-