Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/230

Ta strona została przepisana.

musi mieć konszachty, że go bogorób[1] jakiś spreparował nie z ludzkiej gliny, lecz z smoły djabelskiej, że nie da mu rady żadna przekora do człowieczej doli stale przylepiona, że go nie zmoże i woda święcona, by przed ikonostasem rozwalił się krzyżem, w pokornych ślozach[2] i rzewnej słabości, że Igor poprostu nie kipnie nigdy, że śmierć jest mu żartem, że ją wykiwa o każdej porze i zawdy ściemięży[3], bo niezawodnie najlepszym synkiem i najbardziej szczwanym jest... belzebuba! Nie zmiarkowała jeszcze ani razu, by o coś prosił, czy przed kim czapkował. Idzie sobie prosto przed samego siebie, wesoło harcuje i rzecby można, że bez wysilenia, niby od niechcenia, śladu swej duszy ciuchta[4] dookoła i po to jedynie aż do upadłego tańcuje, tańcuje...

...Za chwilę granda, okrutna parada. Pamięta tak samo w Moskwie, w Bukareszcie, a potem w Paryżu. Dziś ino różnica, że Podrygałow wlazł między gapiów i wichrem być nie chce świszczącym w arenie. Coś nowego knuje, do niańki się liże i honor czyni wychowawczyni swych mnogich pisklątek. Wino jej płaci i oranżadę, figi i daktyle. Zatańczą przed nimi pierzaste wróblęta, żółtawe kaczęta, Igora nasienie, które przy piersiach swych zatęsknionych, sflaczałych i zeschłych, czule wychowała i odbiedziła. Po-

  1. Wioskowy rzeźbiarz nabożnych figur.
  2. Łzach.
  3. Ujarzmi.
  4. Szukać.