powiedziany Havemeyera chwilowy zastępca, a znamienity hinduski saddhus[1]: On‑czi‑da‑radhe. Różowy fular spiętrzony w turban i wystające siwiutkie zwoje skołtunionych włosów na wielbłądziej głowie są niby fantazje kremowo‑lukrowe, które nasadę, figlarnie‑stylową, ponczowych ciasteczek zazwyczaj stanowią. Spopielałego, zatłuszczonego lica ozdobą są krótko strzyżone i chyba wapnem śnieżystem bielone wąsy i broda. Nad brwiami świecą wyzywająco dwa guzy czołowe. Podłużne zmarszczki, od skroni do skroni, skóry naprężonej trójkolorowe przekreśliły znaczki, czarny, zielony i cynobrowy. Lejtmotyw mądrości zbożnego brahmina w tym hieroglifie wyraża się skocznie i symbolicznie. Prawa powieka zwisa bezwładnie, jak zepsuta stora, lewe zaś oczko, żywe, szaro‑bure wciąż się wytęża, coś gwałtem wspomina i w czeluść czaszki przezornie się cofa dla wywołania, gdzieś w potylicy, ostrego obrazu rzeczywistości przed chwilą schwyconej. Upiorne ręce są zesztywniałe i zbrojne w pazury na półtora cala. Pod stopami człapią kneipowskie sandały, lecz lewa noga mozolnie się wlecze i jest niemal martwa.
Władca dancinga do sąsiedniej loży zaprasza posła, czyni mu honory, Podrygałowa, Praksedę przedstawia. Wszyscy usiedli, gość jeden stoi na palicy wsparty. Używa przy tem tylko zdrowej nogi. Ogromny różaniec z bazylikowego drzewa (paciorków sto ośm liczący) przez ramię przewiesił i pa-
- ↑ Fakir, derwisz wędrowny w Indjach.