wają z sobą wędrując na Północ. Tam więc niewątpliwie należy szukać:
— Czemu wyspa służy i co ma oznaczać ta smutna nazwa?
— Wszystko, co było uczestnikiem dziejów, co cywilizacji świadkiem być mogło, ku czemu nadzieja i wiara się zrywa, na czem ślad jeszcze przeszłości półżywej po dziś dzień spoczywa, co kolekcjoner‑potentat‑miljarder skupuje, zabiera, ludzkości wydziera, z życia wycofuje i na dziubasy[1] i na steamery[2] gwałtownie ładuje, poczem cichaczem, pośpiesznie wywozi do mauzoleum umarłej historji, do skrytki przekornej, Oceanu złością niezłomnie chronionej...
— Dlaczego? Po co?
— Nazwa sama mówi: „Forgotten isle“[3], „L‘ile d‘oubli“[4]. Aby nic nie było, aby próżnia była. Precz z wszelką pamięcią o całej przeszłości. Dzisiejsi ludzie wyparli się związku z myśleniem swojem i myśl zadeptali tępymi butami, zapluli gębami. W naśladownictwie pustoty ugrzęźli i żyć im ciężko. Więc o odrodzeniu nieustannie prawią i w księżycowe noce swej niedoli do twórczości wyją. Havemeyer