pragnie, by z niczem zostali, nic nie wspominali i aby z niczego, bez żadnej pomocy swój trud poczynali. Chce ich upokorzyć, do muru przyprzeć. On wie, że nie mogą i że nie potrafią, on chce ich zgubić! Yetmeyer dopomódz zamierza niezdarnym przez nawiązanie ciągłości dziejowej, przez wspomnień olbrzymów sromotne najazdy, przez uświęcenie każdej myśli własnej i czujnej mądrości panowanie czułe. Yetmeyer nie kopie masowego grobu całej ludzkości. On tylko jednostki oporne a możne w ich własną matnię wikła i wciąga...
— Orgaza także!
— Płochego aktora, który swej roli nie dopełni godnie.
— Ato‑tso święty, Ato‑tso nabożny, pułapkę pochwala, sidła nastawione na bezbronnego, nie przeczuwającego okrutnej grozy i marnego końca w paradnej zabawie!
— Atotso rozumie człowieka aż nadto, dzięki czemu nawet od dłuższego czasu bardzo licho trawi. Ato‑tso pojmuje, że rozum w człowieku osiada wówczas, gdy go coś przeraża. Ato‑tso panience dobitnie przedkłada, że lepsza utrata buntownika myśli, podstępna, szkaradna, aniżeli pogrom mrowia niewiniątek zabłąkanych w słowie, niewiedzą steranych. Zapytuję ciebie piękna Ewarysto, który z miljarderów jest bardziej zbliżony ludzkiemu sercu i tuziemskiej doli?...
— Czczyca[1] mię bierze od przewlekłej sprzecz-
- ↑ Czczość.