— Jakież to znaczenie posiada jaszczur w niedostępnym lochu zazdrośnie ukryty?
— Na stosowną chwilę, na twoje wesele: great attraction[1]!“.
— Niezupełnie dobrze całość kombinuję, ale mam wrażenie, że unicestwiłeś jakiś zamiar wrogi. To mi wystarcza.
— Nie unicestwiłem, zaledwie popsułem. Sprężynkę filutkę zdołałem z oczkować i z drucikami elektrycznych prądów nieco skombinować. Prawie, że nie byłem na miejscu zdarzenia.
— Ale skąd Prakseda?
— Otóż to właśnie, co poniekąd zmusza, by nadprzyrodzonej pokłonić się władzy. Niania szukała pana Yetmeyera. Była wzburzona, nagłą sprawę miała. Do mnie zapukała i zapytywała. Wzruszyłem ramiona, ale ją pchnąłem jednooką siłą w stronę pracowni. Gdy do wnętrza weszła, na drut nastąpiła czyli wpadła w sidła. Nastąpił wybuch.
— Naraziłeś dziewkę na życia utratę!
— Na drobne kalectwo. Ona i bez tego pierwszej lepszej nocki na samospalenie, niby ćma, wyfrunie.
— All right! Pojmuję. Życie jej przedłużasz o czas pielęgnacji. Będzie leżeć w łóżku, musi rany goić, nie może uganiać. Z chwilą, kiedy wstanie i poleci w miasto, bezwłocznie zginie.
— Lub kogoś zabije.
- ↑ Wielka atrakcja.