ustrzedz zechciał, choć Bóg nieporadny na wykrętne djabły.
— Praksedo! o sobie powinnaś myśleć, ja z Podrygałowem sama się rozprawię, gdy będzie trzeba.
— Prawisz, jak detyna durna, nierozważna. Igor jest hyrny[1] i żadnem gadaniem nie dojdziesz do ładu z takim iwanem[2]. Niech Ewarysta do mnie się nachyli, abym hutorzyć[3] mogła wielką prawdę, która jest w hrudiach[4] i cięgiem napiera, bo chce się wydobyć. To jest straszność wielka i muszę ją zwierzyć paniusiu tobie, abyś raz zmądrzała i pokidała[5] nieporadne[6] żarty...
Jak potępienie i jak przekleństwo, nagle się podnosi ponad poduszki i ponad oparcie rąk Ewarysty. Chwiejąc się, usiadła. Jak czyr[7] wiedźmowa połyskuje postać w wieczornym zmroku. Dłonie rozrzuciła w przyćmioną przestrzeń, gdyby krucze skrzydła, dźwignięte do wzlotu. Słowa jej muśnięciem są żarów stepowych, westchnieniem trującem wulkanów stygnących.
Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/321
Ta strona została przepisana.