przyjechały angielskie okręty i wytępiły takie plugawe, czyli mięsożerne, a ludzkie robactwo. Oni strzelali, a my nie zważali i do nich biegli, co tchu nam starczyło, aż lodzi jakiejś w przystani dopadli i na pokład wleźli, straszliwie zmachani. Jakoś się dowlekli między dobrych ludzi, przyodziawszy schludnie zachlastane dusze...
Bredzącą w malignie tę jęczyflorę[1] i jęzornicę[2] służalce szpitalni przemocą zabrali. Wsunęli w ambulans i odjechali. W mieszkaniu powstaje ponownie rewetes. Havemeyer skrzeczy, że zginął kardynał. Yetmeyer z rozpaczy głośno kawęczy. Komisja przybyła i znowu węszenie, przeszukiwanie. Znalazcy nagroda miljona pesedów jest przyrzeczona, Równoczesny wyjazd obu egzotycznych i zagadkowych dancinga postaci, to jest brahmina i arcykapłana, podejrzenie wzbudza. Oświadczyły władze nad wyraz uprzejmie, choć telefonicznie i lakonicznie, że nigdy nie ścierpią, aby w zakładzie pana Dawida istniała rozsada podejrzanych afer i alarmujących opinję w Hiszpanji katastrof, skandali czy niesamowitych, zagadkowych zdarzeń. Na znak niechęci i nieufności, komisarz zwyczajny do wszelkich widowisk na dzisiaj wieczór zawiesił zupełnie wszelakie produkcje w instytucie sławnym. Dalszy bieg przedstawień zależy wyłącznie od orzeczenia najwyższych organów w stołecznym Madrycie. Tam