Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/345

Ta strona została przepisana.

marzłej, a w nas żądza bełczy, pragnienie dudni, myśl chrobra się śmieje, by nazad do żywych umrzyka powołać, krew pognać po żyłach, język uruchomić i umotylić zwapniałe powieki, a potem całować, pieścić się i ślinić, po ziemi się tarzać z cudem swoim własnym!.. Prawicie często aż nadto wiele o czystej twórczości. Czy z was kto rozumie, co znaczy posiadać moc nadzwyczajną wskrzeszania skołczałych? Kto poznał tę radość, kto zmartwychpowstania weselisko zbadał i wzgardę zwątpień od marzeń oddalił, od marzeń dzieci o sercach olbrzymów? I komu z żyjących można ofiarować bezgraniczną miłość tak śmiało, niezdarnie, jak cichym i skromnym, zastygłym truposzom?
— Ciemno mi w oczach, tętno opada, duszę się, mdleję...

— Będziesz uroczy. Marzenie moje o tobie, Orgazie, już chyba tylko w Havemeyera konaniu odżyje. Jakże tęskniłam, byś zmysły postradał! Wyśniłam sobie, że w trumnie spoczywasz... Albo wyparpuję pożądane ciało z grobu pustyni, z bursztynowych piachów... Już nic nie czujesz? Serce ledwo bije... Teraz się wkradam do ciebie naga... Piersi układam na twoje piersi, uda na uda... Usta przylepiłam do lodu warg twoich... Skowronić ci będę tajemnictwa[1] płoche... Masz się zarumienić cokolwiek, nieznacznie! Sparnia[2] jest ogromna od

  1. Tajemnice.
  2. Upał.