sze pośród serc bijących, to tętno w twej piersi.
Widzę, jak z dnia na dzień ten wyraz narasta, który oblubieńca udzieli di łaski w mojej pantomimie. Bródkę przystrzygłeś, jak twój protoplasta i ondolujesz loki jedwabiste.
— W Santo Tome bywam i rolę studjuję. Z trenerem El Greco do nieba wstępuję, jak archanielskiej olimpiady szampion. Rycerza Orgaza poufnie namawiam, by bohaterskie maniery swoje przystosować zechciał do mych kupieckich, naskróś nowoczesnych, a więc pospolitych arcykawałów.
— Hands off od cynicznych, aktorskich pomiarów! W mej pantomimie nie role hoduję z efektem mieszczańskim, nie płatne nastroje erudycją wsparte, żywiołem talentu zlekka połechtane i rozbabrane w sosie popularnym. Ja przemienienie człowiecze gotuję, ocucam religje, historję wskrzeszam. Zaczynam Orgazem, a raczej Orgaza myślowym wyrazem. Nie spekuluję, lecz rozkaz szykuję na masce, na twarzy. Narzędziem jesteś naszej myśli spólnej, Orgaza i mojej. Myśli świętobliwej, która przez śmierć tworzy, w śmierci się odradza. Krwi potrzebuję, która myśl wzbogaca i postaciuje. Napij jej się, napij z El Grec‘a obrazu, aby dusza twoja orną glebą była, na której wiara bujnie się zakłosi...[1].
— Wiara?
— W własne pomyślenie. Urodzić ją możesz wyłącznie ze strachu przed śmierci skinieniem.
- ↑ Pokryje się kłosami.