ja czynię: nic mniej i nic więcej, jak tylko czujnością nahalnej konstrukcji myśl niepodległą statecznie bronię przed inwazjami zaborczych szablonów. To tradycyjne Iberyjczyka zobowiązanie.
— Teraz pojąłem, dlaczego to na mnie, miast zbroi rycerskiej hrabiego Orgaza, śmiertelnicę[1] wkładasz!
— Szczyci się ma rasa, że syn jej Servet[2] krwi obieg odnalazł. A krwi upuszczaczy, sławetnych, przebiegłych, mamy co niemiara. Jednego wymienię: doktora Sangredo. Jankes dziś już jestem bezwzględnie poprawny i mieszaniec wierny Stanom Zjednoczonym, ale narodowych trzymam się przekazań. W stosunku do pana okrucieństwa moje wciąż w zanadrzu chowam, choć płatasz mi figle i jesteś krnąbrny. Nie tracę nadziei, że twojej aorty rytm przyśpieszyć zdołam, że schidzofrenię[3] kolekcjonerską i bohaterską przez odżywianie mózgową treścią wkrótce pokonam, że rolę w „Weselu“ przed banalnością, czysto aktorską, zgrabnie osłonię i wiarę Orgaza w myśl twórczą, własną sprowadzę do serca twego bezboleśnie, poczem dopiero w uroczystym ślubie na twarz ją wywabię.
— Bohaterskości śliczne mauzoleum wystawię, urządzę, byle na czas jakiś przynajmniej raczyła po-