Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/387

Ta strona została przepisana.

— Powtarzam: dzisiaj jeszcze przed obiadem. Najkrótszą drogą, bo napowietrzną przybyli obaj...
— A kardynał Nino?
— Pozostał na wyspie, na „Zapomnienia“ twojej własnej wyspie, w „Pałacu lodowym“. Miewa się dobrze, przesyła ukłony... Ja nie tęsknię za nim... jest mi niepotrzebny.
— Czyżby?... I co, i co jeszcze?
— Evenement żadne nie zasługuje na wymienienie. Chyba drobiazg taki zbyt mało znaczny, a mianowicie, że pakt już zawarty i podpisany między naszymi powiernikami...
— Pakt? Kompromis marny. Przed rozegraniem sportowej zabawy!
— Sportem jest wszystko. Sportem być może walki poniechanie, sportem pojednanie, sportem rozpoznanie wszelkiej konieczności, sportem akt... wiary...
— Zbyt słabe mam serce, panie Dawidzie, do tak ryzykownych i wyczerpujących ćwiczeń zabawowych.
— Masz być Orgazem. Bronisz się zawzięcie, ale powoli wchodzisz w przeznaczenie, które przyroda nakłada na ciebie, dawszy ci twarz świętą. Rycerski jesteś i rolę weselną spełnisz do ostatka. Przez samą więc wdzięczność i przez łagodność, która we mnie mieszka, nie chcę okrucieństwa. Wyzywasz mię wprawdzie przez upór, swywolę, lecz prawdziwe męstwo nie odpowiada na zbytki ryzy-