ka[1]. Regenerację Havemeyera na conde Orgaiza przeprowadzę składnie, zgodliwie, pogodnie i dlatego właśnie za paktem jestem, który między nami zaskoki[2] usuwa, przez co umożliwia, bym do twojej duszy wdrobił[3] ulubienie[4] szelestów wszechświata...
— Mój tułumbasie![5] Niejednokrotnie stwierdziliśmy obaj, żeśmy sprzeciwniki[6]. Do pantomimy mimo to staję, jako że przegrody wymurowane stanowią podnietę, niejako harcerską, do przeskakiwania. Bardzo mię ciekawią wyniki działania na opak, na przekór samemu sobie. Szanowny zbawca nienasytny jednak i chciałby poprostu mię zagrabusić[7], wierzchować[8] nademną. Bronię się, jak mogę, bo nie umiem stchórzyć ani oczu wapnić[9], gdy mocowanie o przekonanie podjąłem z kimkolwiek. O jakimś pakcie między świętoszkami dwoma przybocznymi wspomniałeś to‑owo. Nie znam szczegółów i nie rozumiem dlaczego saddhus raportu winnego dotąd mi nie złożył, ale rozumiem, że pojednanie odmiennych celów czy walne przymierze jest nie-