— Zachciwniś[1] z parna, panie Havemeyer! Misterjum moje dużo na tem zyska, gdy ballerina wraz z baletmistrzem stworzą jedno stadło. Podrygałow wdowiec, jest ojcem dzieciom, w dancingu potrzebnym, a dogorywa Prakseda niania. Sprawa przesądzona. Prawie równocześnie z rokowaniami naszemi tutaj, w szpitalnej celi zrękowinową ucztę wydaje ukraińska dziewka dla swego pana i jego bachorów, dla narzeczonej i dla Omara. Zamknięte kółko. Nas nie proszono, jakkolwiek rachunek ja muszę wyrównać. Policzą za świństwo bajońskie sumy. Wyobraź pan sobie, jak menu opiewa: barszcz białoruski, tutejsze salami i ryż ze śmietaną. Kaukazkie wino.
Miserere pewne.
— O księcia się boję, zbyt wydelikacony. Żeby czerwonka ich wszystkich porwała, prócz dziewicy drogiej. Za wszelką cenę musisz unicestwić tę dziką chimerę. Nigdy nie pozwolę. Cud Ewarysta i ten pokraka, ten wypłosz[2], ten urwa![3] Każdy musi zdudzieć[4], ujrzawszy tę parę! By wszelką niejasność natychmiast usunąć, oświadczam wyraźnie, że ja z Ewarystą muszę się ożenić i to zaraz jutro.
— Powoli, ostrożnie. Łożnica rozkoszna oczekiwała hrabiego Orgaza tuż po wykonaniu ślubnego tańca. Sam nie chciał i zwodził, aż się doigrał...
— Wszystko mi jedno. Jeśli w pantomimie sta-