Ta strona została przepisana.
nauczyciel i uszu nadstawia. Omacnica[1] zdradna na grzbiet mu skoczyła, szyję oplotła i już się szykuje, by zbawcę zagardlić[2]. Zsiniał, napęczniał, ale do ostatka chce kolekcjonera ciepciucha[3] wybadać.
Niedoszły Orgaz oniemiał i zmartwiał. Omglił się fajką i kamaszkami sfrancuziałemi w kołbani[4] babrze.
Rzeka klajdosi[5], szryz[6] topniejący krechci[7] jak tafta.
Przed Yetmeyerem w dalecznej ostronie[8] kosmosu harhara[9] zwolna się otwiera. Jest przeorana i użyźniona. Na oba kolana w błocko upada i szczęśliwości wieczystej woniaczki[10] pachając[11] łakomie, w ucho wybrańca ponawia pytanie:
— Orgazie szczęsny, Orgazie niedoszły, czy wierzysz... w Boga?.. W Boga Ewarysty?..